Śniło mi się, że dostałam krwotoku.
Ale nie, to tylko sen.
Poszłam do ginekolog na wizytę. Bicie serca. Odczyn Coombsa już miałam zrobiony w maju, nie muszę robić. Za 2 tygodnie USG.
Od czasu do czasu brzuch twardnieje.
I ważę 72,5 kilo. Trochę mnie to martwi. Zacznę ograniczać słodycze. Męczę się, jak chodzę, mam zadyszkę, ciśnienie mi skoczyło i czuję się mniej zwrotna. Wiem, że podczas ciąży tak jest, ale bez przesady. Nie martwię się tym, że mogę wyglądać jak szafa trzydrzwiowa, ale zaczynam się gorzej czuć. Jeszcze przecież sam Młody przybierze ze dwa-trzy kilo. Ufff!
Zastanawia my się, czy nie inne imię. Stanisław i Stasiu jest ok. Ale Stachu, Staszek - już nieco mniej. Może jak już się wykluje i go tak nazwiemy, to wszystko nabierze innego znaczenia i konotacji.
Czytałam jakieś spisy imion, gdzie były tak tragiczne imiona, że nawet Hubert mi się podobało.
Zrobiłam listę:
Stanisław - się już utrwaliło.
Antoni - Antek spoko, ale czegoś brakuje jeszcze do pełnej euforii.
Witold - Witek jest śmieszne i w porządku.
Piotr - jak dziadek, ale trochę zwykłe mi się wydaje.
Tymon - podoba się.
Michał - za zwykłe, ale dość ok.
Adam - źle się wymawia, najpierw jest kadencja, potem antykadencja i do dupy akcentowanie.
Mikołaj - jakieś za długie. Zdrobnienie - Miki?
Konrad - Zdrobnienie? Kondzio?
Gustaw - fajne imię, ale dla kota.
Wit - ciekawe, podoba się. Może za krótkie.
Lew - też się podoba. Może w dodatku z innym imieniem lub jako drugie?
Wiktor - hmm, pretensjonalne.
Hubert - dobry Jezu.
Jest zagwozdka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz