wtorek, 30 sierpnia 2011

i tak dalej

Zapisaliśmy się do szkoły rodzenia, będziemy przez 10 dni chodzić na początku listopada.
Pochodziłabym na basen dla ciężarnych od września. mam dużo pracy na egzamin w szkole. Może uda mi się to jakoś pogodzić. W sumie mam tyle do zrobienia, że nie powinnam wychodzić z domu i robić swoje. Zobaczymy.
Byłam wczoraj w szpitalu wojewódzkim po wyniki z toksoplazmozy (drugie, bo mam wielką odporność i ginekolog kazała do specjalisty), wszystko jest ok, tak jak się spodziewałam. Po prostu już to przechodziłam i jestem odporna, nie ma co siać paniki.
Jakiś tydzień temu poszliśmy na badanie moczu, morfologię i glukozę. Wcale nie jest taka zła, wcisnęłam pól cytryny i wypiłam.  Wyniki będą u ginekolog, zobaczę 6.09.
Od czasu do czasu twardnieje mi brzuch. Nie jest to przyjemne, ale to tylko na moment.
Staram się spać na lewym boku.

wtorek, 23 sierpnia 2011

piątek, 19 sierpnia 2011

Pozytywka

Kładę na brzuchu pozytywkę. Tę po siostrach, z pieskiem i kotkiem w wyblakłym domku. Zastanawiam się, czy nie jest za głośna. Zawsze kiedy ją przykładam, czuję ruchy. Plan był taki, że miała go uspokajać i kiedy już Szkrabuń będzie z nami, łatwiej mu się przy tym będzie zasypiało, bo będzie mu się kojarzyło.
No, zobaczymy.

środa, 17 sierpnia 2011

USG w połowie ciąży

16.07. mieliśmy USG w połowie ciąży. M. też wszedł do gabinetu Pani Ginekolog (która, nawiasem, chyba nie przepada za mężczyznami i w ogóle nie jest zbyt miła i wylewna). Na początku trochę było widać naszego Stasia, potem ustawiała pod takimi kątami, że raczej słabowicie, takie obrazy abstrakcyjne. Zdjęcia ani płyty nie mamy z tej wizyty. Pokazała bijące serce i głowę. Czyli nic się nie zmieniło. Dobrze. Chyba widziałam rączki. 
Dała skierowanie na badania.
Nowy termin porodu wg USG - podobno 16.12.2011.
Przybliżona waga - 526g (około tyle, co dwa i pół masła).
Kopie od czasu do czasu, coraz mocniej i częściej.
Masło nie kopie.
Ale nie przepadam za masłem.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Kolejna wizyta, urodziny

Rano do szpitala zapytać, czy jeśli mam dużą odporność i przebytą toksoplazmozę, to nie stanowię zagrożenia dla ojczyzny. Raczej była to wizyta rutynowa. Chcą, żebym porobiła jeszcze wyniki, żeby sobie podbić statystyki.

Byliśmy dziś u ginekolog. Znowu było słychać bicie serca :) i wszystko jest w porządku.

Oprócz Femibionu 2 mam brać żelazo. Bez badań. od razu, podobno wszyscy biorą.
Okeeej.

Trochę brzuch bolał.
I nogi muszę trzymać w górze, bo już pobolewają. A mają co nosić, bo już ważę 65 kilo! Trochę mnie to przeraża, a jednocześnie chce mi się jeść... Szkoda, że zajęcia dla ciężarnych w basenie są dopiero jednak od września...

Wczoraj urodziny Chłopaka, bardzo szybko zleciało. Dostał świetne prezenty i dziś bardzo dużo życzeń. I książkę, jak być dobrym Tatą.

Będzie dobrze aaa nie pisze bo właśnie czyta





piątek, 5 sierpnia 2011

Woza mamy. O herbacie, remontach i rodzicach

Dziś zdecydowaliśmy się na wózek od znajomego Rodziców Chłopaka. Jest lekki, zwrotny (wózek, nie znajomy), ma dobre  resory. Koła ma amortyzowane i pompowane. Jest możliwość zamontowania fotelika samochodowego. Wózek też może się transformować w spacerówkę i w wózek z gondolą (taki). Ślady użytkowania szczątkowe. W zestawie ma torbę na akcesoria i miejsce na zakupy. Pokrowce na gondolę i spacerówkę. Śpiworek. Wózek tenże przerósł moje oczekiwania. Może jedyną wadą jest to, że nie można przekładać rączki bodajże, żeby dziecko jechało przodem do kierunku jazdy. Chyba, jeszcze tego nie testowaliśmy. Dostajemy go za pół ceny, dodatkowo gratis nosidełko (takie) z przeciwdeszczowym daszkiem, przewijak, a w niedalekiej przyszłości wór ubranek i łóżeczko w kolorze przecieranego białego. 

Pojechał do Rodziców Chłopaka, bo u nas nie ma za wiele miejsca. Tam jest też, póki co, kojec, podgrzewacz do mleka i wór grzechotniko-gryzaczków.

A teraz o piciu herbat i natręctwach, irytacjach, walce o pozycję w stadzie, wymaganiach i lepieniu gniazda

Opiłam się dziś herbat, rano byłam u Izy i jej małej Antosi. Dostałam trochę ubrań ciążowych. Rany, wszystko dostajemy. Potem u znajomego Rodziców Chłopaka (,,mam  takie meble za 20 000 zł z Paryża, a tu balkony bla bla bla" - swoją drogą jestem pełna podziwu dla samodzielnie uczynionych szafek na buty, potem z godzinę rozkminiałam ich mechanizm i zaczęłam już myśleć, że to wcale nie takie trudne i gdybym się uparła, to bym też zaprojektowała do nas do domu taką szafkę i olśniło mnie, że w sumie gdyby ktoś mi pokazał, jak obsłużyć pilarkę, to dam radę zrobić mebel. Potem tylko wyheblować, zabejcować albo polakierować. Prościzna. I w ogóle mam od jakiegoś czasu jazdę na totalny remont mieszkania, a przynajmniej wzięło mnie, żeby na razie odmalować drzwi w mieszkaniu, odświeżyć dwa pokoje farbą, widzę, że by warto zetrzeć starą bejcę z biblioteczki, stołu i farbę z szafy i generalnie odświeżyć te meble. I zwracam ostatnio uwagę na jakieś takie domowe rzeczy do ogarnięcia na granicy z nerwicą natręctw, że klamka (w domu Babci) jest pod innym kątem, niż powinna, jakieś rączki od patelni latają, zaczep od zasłony nie łapie materiału, etc. Jakieś parę miesięcy temu nawet wypisałam listę z irytującymi mnie rzeczami w domu i już nawet, ku mej satysfakcji, trzy są skreślone, czyli prysznic nie lata i mamy większy kosz na śmieci jak cywilizowani ludzie i szufelkę ze zmiotką. Ach, jakbym chciała zrobić szafkę pod nasze sprzęty RTV! Widzę ją nawet oczami duszy, czuję pod opuszkami palców ledwie wyczuwalną fakturę drewna, a dizajn jej cieszy oko tak, że aż nie chce się patrzeć w telewizor, tylko na nią.
Aj dobra, następna herbata była u Babci (cotygodniowa ryba morska), a ostatnia u Rodziców Chłopaka. Moi Rodzice oszaleli i zapragnęli do nich przyjechać, żeby zobaczyć wózek. Przyjechali, zobaczyli go w każdej możliwej postaci, zapiali z zachwytu, wymądrzali się wszyscy po kolei, co do czego, opili lekko zakup. Może to i za wcześnie, bo zapłacimy za 2 tygodnie. No ale - każda okazja jest dobra. Pod koniec imprezy zaczęli się rozwodzić, że może niech nasz współlokator jeszcze zostanie do marca, to nam pokryje czynsz, ha ha ha, jak to z dzieckiem, nie nie nie, jak śpiewała Beata Kozidrak, mówię, ledwo mieścimy się w jednym pokoju, potrzebujemy drugiego, nie ma gdzie wstawić łóżeczka, iiii łeee a my w waszym wieku to wszyscy na dziesięciu metrach mieszkaliśmy i było dobrze, a ja: taaak, i wasze dzieci miały piękne wózki z ceraty, to może my też powinniśmy, a w ogóle to my mamy swoje pomysły, i musimy gdzieś pracować, a nie wśród pieluch się kisić i odetchnienie potrzebne jest. Ucichło na moment, ale zaraz: ale to dojdzie troska, zawsze to się myśli o dziecku. Obieram sobie morelę, bo już zaczyna mnie to wpieniać. Ale wiecie, że w grudniu to musicie mieć odłożone trzy tysiące? Jezusmaryja. Bo nigdy nie wiadomo, co będzie potem, bo na pewno jeszcze nie myślicie. Tak, młodzi to tylko, żeby do jutra przeżyć. Gdybym trzymała widelec, na pewno by mi się wygiął. Staram się, żeby moja mimika nie wyrażała tego, co sobie zaczęłam myśleć i zatkałam się czekoladką, ale przełknęłam i trzeba było orzec na forum i do publicznej wiadomości, że JESTEŚMY DOROŚLI I NIE JESTEŚMY LEKKOMYŚLNI, MAMY POJĘCIE, ŻE BĘDZIEMY MIEĆ DZIECKO I MYŚLIMY O TYM, ŻE MAMY WOLNE ZAWODY I NALEŻY MIEĆ ODŁOŻONE PIENIĄDZE ORAZ MAMY PLANY DALEKOSIĘŻNE I WIERZYMY, ŻE ŚWIAT NIE SKOŃCZY SIĘ W 2012 ROKU i nie muszą nam tu swoich mądrości dziadków za każdym razem obwieszczać, bo i tak zrobimy po swojemu. Wysłuchamy, ale bez wielkiego entuzjazmu, raczej dla świętego spokoju, żeby dziadek myślał, że na coś się przydaje. Jeszcze każdy głosem mędrca tłumaczy, by wszyscy słyszeli o mechanizmach nowoczesnego wózka, który nie jest z ceraty i składa się-tak-i-tak, a potem robi się klik i sru. Wszyscy są najmądrzejsi, więc niech w tej mądrości dadzą nam spokój. W ogóle boję się, że Rodzice nasi są tak podjarani, że będą nam go rozpieszczać i jakieś błędy wychowawcze nastaną. Albo jeszcze będą się wtrącać strasznie, jak dziś. Dobrze, że im powiedziałam pod koniec dnia. Teraz trzeba będzie im powtarzać, żeby się utrwaliło, bo mnie krew zaleje. Brr. Przyjdą, przejmą nad nim i nad nami jakąś kontrolę i będą nas jeszcze uczyć, jak do piersi dziecko przystawiać i ile musimy mieć pieniędzy. Chryste. Zmęczyli mnie okrutnie. No ale trzeba jak najwcześniej im wypleniać takie pomysły ingerencji, żeby im nie weszło w nawyk. Niech się cieszą, ale działają umiarkowanie. Mieli swoje dzieci i pole do popisu. Jeeeny.