poniedziałek, 30 maja 2011

Nieustające szałowe przygody

Poszłam jak zwykle spać około 17, ale obudziłam sie z bólem głowy, bo sąsiedzi postanowili sobie urządzić ,,Popołudnie w stylu włoskich śpiewających ćwierćinteligentów, kastratów i tandeciarzy z lat 80" na całą kamienicę.

Parę dni temu miałam dzień, że tylko leżałam od 13 do 21 na łóżku, patrzyłam w sufit i płakałam.
Teraz jest jako tako, ale potrzebuję dużo czułości i zainteresowania. :p

Licytuję 4 komplety ubranek na allegro. :]
Koleżanka w ciąży zaprasza mnie w wakacje nad morze :)))
Zobywam pierwsze wpisy z sesji.
Zaraz w odwiedziny przyjedzie Chłopak ze swoimi Rodzicami. Zastanawiam się, czy widać brzuszek. Muszę jeszcze pochowac przed nimi pomoce naukowe do ciąży i wszelkie dowody. Ujawniamy się dopiweo za 3 tygodnie.
Jestem w jedenastym. 

czwartek, 26 maja 2011

Miejsce w kolejce w sklepie

Przyjechał Chłopak na parę dni :)))
Raz w sklepie zrobiłam doświadczenie i w kolejce głośno, acz znacząco coś powiedziałam, że jestem w ciąży i może by mi się należało jakoś szybciej (jakoś tak grzeczniej to powiedziałam, użyłam jakiegoś trybu przypuszczającego i miłego głosu), ale jakaś pani przede mną odrzekła na me wołania, że od piątego miesiąca się nalezy miejsce w kolejce.

Yhyy, okeeej.

niedziela, 22 maja 2011

Psychoza

Ale miałam sen...

Siedzę na jakimś rodzinnym spotkaniu i okazuje się, że wypiłam piwo do połowy szklanki, więc biegnę do toalety i zmuszam się do wymiotów. Potem obserwuję na stole mocną herbatę (sygnał z mógzu: nie wolno), herbatkę malinową (sygnał z mózgu: nawet na to nie patrz, to wywołuje poronienia) i tak patrzę po stole, że same smażone rzeczy, na które nie mam ochoty. Ktoś skomentował, że jak zawsze wybrzydzam i jakbym była w ciąży, to bym wszystko zjadła. Myślę sobie: he, co wy tam wiecie. I jakaś ciotka pyta, czy może jestem w ciązy.
A ja robię zagadkową minę, jak jakiś Sfinks co najmniej.

Śpię po 10-11 godzin, a kiedy nie śpię, jem lub myślę o jedzeniu. Żeby jeszcze śnić o jedzeniu, to już lekko zaczyna mnie przerażać. 

Trochę ruszyłam w tym tygodniu z rzeczami na studiach.
Irytuje mnie, że muszę być do 3 czerwca, bo to oznacza, że nie mogę wyjechać na badania do Mojego Miasta wcześniej. We wtorek jakoś zrobię na toxo, przeciwciała różyczki, grupę krwi. Jeszcze wizyta u stomatologa. Badania na przeciwciała HIV chyba sobie daruję, nie czuję się w grupie docelowej. Zobaczę.

czwartek, 19 maja 2011

Supermoce

Jestem nadczłowiekiem.
Okazało się, że mam nadzwyczaj wrażliwy słuch. Dźwięki z rzężącego laptopa muszę przyciszać o połowę. I drażni mnie, jak ktoś głośno mówi i piszczy.
I smutna jestem.

Wnioski i dalsze bleblanie

Niepozmywane naczynia wspólokatorki po jakichś rybach źle wpływają na poranne samopoczucie i florę w żoładku. Oj, źle.
Siostra czyta książkę o małżeństwach katolickich. Przynajmniej u niej będzie po Bożemu i w Bożej kolejności. Najpierw słowo, potem światło, a na samym końcu telewizja. A nie jak u mnie - najpierw dekoder Polsatu, potem stolik pod sprzęty RTV, a na końcu telewizor. Z goryczą piszę? Eee, nie aż tak.

wtorek, 17 maja 2011

Jak się na ma, co się lubi

Ni stąd, ni zowąd zachciało mi się pity z warzywami. Strasznie mocno.
Nie chce mi się wychodzić ze stancji. Brak pity dość mnie sfrustrował.

Zamiast czynię właśnie mini pizze (liczba mnoga, ha! - przyszłoścowo) z cista francuskiego. Z małymi pomidorkami, rukolą, sosem pomidorowym, pesto i dwoma rodzajami sera.
I na dobicie się 2 papmuchy z pary.

Masz, dziecko, jedz.

niedziela, 15 maja 2011

j, j, j, j.

Raaany, ciągle tylko JEŚĆ, JEŚĆ, JEŚĆ, JEŚĆ!
Nie mam nic przeciwko, zwłaszcza że jem tylko to, na co mam ochotę i znajduje się w zasięgu. Ale już czasem czuję, że jestem pełna, a coś ze środka wzywa: JEEEDZ, JEEEEEDZ, JESTEM GŁOOOODNE.
Feeed meee, wooooman! Go to the kithen and prove that, you are a woman and feed me!

Czasami mam wrażenie, że tego już za wiele.

JEEEŚĆ!

...no nic nie poradzę.

sobota, 14 maja 2011

W zasadzie dalej na ten sam temat

Czytałam do poduszki ,,Ginekologia i położnictwo". A, tak ostatnio sie zainteresowałam :p
Pouczające, choć w bardziej hardkorowych momentach zrobiło mi się niewyraźnie i czym prędzej chciałam wrócić do jakiejkolwiek fabuły nienawiązującej do rozwarć, nacięć, ułożeń główki i rodzenia pępowin. 
Oglądam na Facebooku zdjęcia dzieci znajomych. Rodzice pojechali do rodziny na południowy wschód, zachwycają się dwuletnim Kubą, który płynnie mówi, zadaje pytania i jest niezwykle komunikatywny. Moja Mama pieje z zachwytu. Ciekawe, co się jej stanie, jak się dowie, że będzie Babcią.

Mama: Kuba, wstawaj, lewa rączka jest już obudzona, zobacz.
Kuba: O, prawa rączka też!
Kuba wsuwa ręce w majtki.
Kuba: Obudziłem siusiaka! 

Tzw. lol. 

Ćwiczę od paru dni mięśnie Kegla, żeby mieć je jeszcze bardziej stalowe/spiżowe i powiedzieć fak ju nacinaniu przy porodzie. Brrrr!

piątek, 13 maja 2011

Nagle

Jestem śpiąca, zmęczona i nic mi się nie chce. Produkcja dziecka to wyczerpujące zajęcie.
To trochę źle i nie po drodze, bo mam kuuupę roboty na studiach.
Kupiłam pierwszą książkę do Profesjonalnej Biblioteczki Ciężarnej. Dobre to i słuszne. Czytałam w lodziarni, jedząc lody, o tym, że jedzenie lodów nie jest takie najgorsze. Potwierdzam tę mądrość.

Mierzi mnie mówienie o dziecku ,,bobasek", ,,dzidzia", ,,bobo". Piszczenie do dziecka i mówienie do niego, jakby było idiotą. Widzę takie praktyki i przyglądam się ku przestrodze.
Dużo jem.
Mam ochotę powiedzieć wszystkim wykładowcom, że jestem w ciąży, i żeby przestali ode mnie czegokolwiek chcieć. Ale oficjalnie walczę.

czwartek, 12 maja 2011

Wtem

Zgaga wieczorem, kołówrót brzucha.
Najlepiej to przespać, już wiem.

Chłopak odebrał wyniki, wszystko jest dobrze :)

środa, 11 maja 2011

Tymczasem

Spaceruję, wygrzewam się na trawie. Dzięki witaminie D ze słońca wchłonie mi się wapń z Danonków. :]
Powiedziałam najlepszej koleżance na roku. Gratulacje, bardzo się cieszyła, choć nie mogła uwierzyć.
Z zaparciami koniec problemów. Mniej śpię w dzień, nie bywam aż tak senna i ospała.
Czuję przypływ obowiązków na uczelni, trochę się tym niepokoję.
Zjadłam rybę, jest błooogo. Dziewiąty tydzień, lalalalalala!

wtorek, 10 maja 2011

PLUM

Mieliśmy ósmego trzecią rocznicę z Chłopakiem. Tego dnia też pojechaliśmy zrobić badania krwi i innych różnych ingrediencji zawartych w wyjałowionych słoiczkach. Dostałam karteczkę upoważniającą mnie do uczęszczania do szkoły rodzenia razem z Nim i na wspólny seans kinematograficzny. Myślałam o szkole rodzenia, na pewno się przyda, będzie wiadomo, czym się inspirować, kiedy nadejdzie M-o-m-e-n-t. Nie będę szukać natchnienia w popękanym tynku na suficie, w zieloności olejnej farby w szpitalu czy w przekrwionych oczach położnej. A, trzeba się będzie zorientować w szpitalach. Zielony kolor jeszcze zniosę, ale niekompetencji to już nie, wolę urodzić w dorzeczu Amazonki w kucki.
PLUM!

Przeżyłam w Moim Mieście świetne 3 tygodnie, wczoraj wieczorem przyjechałam do Miasta Studiowania. Postudiuję jeszcze dwa tygodnie, zdam sesję, ostatnie podrygi ostrygi. Nie wiem, czy brać dziekankę w październiku, czy bliżej grudnia. Dobrze by trochę zostać i dostawać stypendium, jeśli się załapię ze średnią.

Wczoraj z nudów w pociągu przeczytałam całą gazetę dla kobiet w ciąży. Ciekawa obserwacja socjologiczna - kiedy trzymasz w ręku gazetę dla kobiet w ciąży, ludzie robię ci więcej miejsca, mimo że twój brzuch jeszcze nie osiągnął gabarytów śpiącego słoniątka, które w magiczny sposób połknęło zeppelin.

Ale zdecydowanie już trochę odstaje.
Poza tym, jak tak dalej pójdzie, nawet Chińczycy nie zdążą wyprodukować takiej ilości staników o rozmiarze XH1-48. Tak mi przybywa. Poza stanem błogosławionym ważę do 57 kilo przy wzroście 172. Idę się zważyć. Lolz. 57.7. Chyba ktoś tu jest paranoiczką, mruczy czytelnik. Oj nie, naprawdę czuję się większa. Tiaaa.

PLUM!

Wiem, że nikt nie ma ochoty tego czytać, ale mam kłopoty z wypróżnianiem się.
Mama dzwoniła, że kolega mój z dzieciństwa będzie w październiku tatusiem. Powiedziałam, że fajnie, najwyższy czas. Mama: no właśnie...
Powiemy rodzicom w połowie czerwca.

Chcę już malować pokój, obrazki dla dziecka, być specjalistką w fotelikach do samochodu, bujakach, łóżeczkach, mlekach, nakładkach na piersi, w kapuście tłuczonej, smoczkach, książeczkach, przewijakach, zabawkach i nietoksycznych grzechotkach!

niedziela, 1 maja 2011

Tere fere

Mój Chłopak wrócił do klasyki gier. Gra w Half Life. :]
Wyprowadziła się Psycho (Współlokatorka, na której cześć powstawały wiersze, jak choćby:

tere fere maki
wyjmij z wanny kłaki

i wiele innych) i zostawiła wolny pokój. Cieszymy się, już bym chciała go odmalować i znosić sprzęty dla Maluszka. Póki co wietrzymy.

Chłopak zrobił mi na śniadanie pysznego omleta.

Spotkam się z koleżanką z pierwszych studiów. Chyba jej powiem.
Wczoraj były urodziny Babci J., trochę jej było przykro, że nie wypiłam szampana.