Jestem śpiąca, zmęczona i nic mi się nie chce. Produkcja dziecka to wyczerpujące zajęcie.
To trochę źle i nie po drodze, bo mam kuuupę roboty na studiach.
Kupiłam pierwszą książkę do Profesjonalnej Biblioteczki Ciężarnej. Dobre to i słuszne. Czytałam w lodziarni, jedząc lody, o tym, że jedzenie lodów nie jest takie najgorsze. Potwierdzam tę mądrość.
Mierzi mnie mówienie o dziecku ,,bobasek", ,,dzidzia", ,,bobo". Piszczenie do dziecka i mówienie do niego, jakby było idiotą. Widzę takie praktyki i przyglądam się ku przestrodze.
Dużo jem.
Mam ochotę powiedzieć wszystkim wykładowcom, że jestem w ciąży, i żeby przestali ode mnie czegokolwiek chcieć. Ale oficjalnie walczę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz