poniedziałek, 21 listopada 2011

Po szkole rodzenia

Skończyliśmy dwutygodniową szkołę rodzenia. Naprawdę przydatne. Mniej surrealistycznie jest teraz, mamy jako takie wyobrażenie o tym, co nas czeka.

Mamy masę worów z podarunkami w postaci buteleczek, magazynów, ulotek i próbek. Nie ma już gdzie tego składować, mieścimy się we -hm- trójkę w jednym pokoju.

Patrzę, czy mi wody nie odchodzą albo czop nie wypada.
Liczę skurcze. Mierzę ciśnienie. Trochę mam za duże. Jak przez tydzień będę mieć takie wysokie, ginekolog coś zaradzi. czytałam w necie, że można nawet iść do szpitala albo mieć rzucawkę.
 Jakoś mi się nie uśmiecha szczególnie.

Atak rzucawki zaczyna się od utraty przytomności, pojawienia się drgań mięśni twarzy, oczopląsu, szczękościsku. Dochodzi do skurczów tonicznych mięśni oddechowych przepony i krtani, wskutek czego występuje sinica i duszenie się.

Po okresie trwających do 1 min skurczów tonicznych i po wystąpieniu bezdechu, który zagraża życiu chorej, rozpoczynają się trwające do 2 min drgawki kloniczne mięśni twarzy, tułowia i kończyn. Po ustąpieniu drgawek utrzymuje się brak przytomności, chora zapada w śpiączkę z objawami pobudzenia i wzmożonej wrażliwości na bodźce zewnętrzne.

Jupi. Ale nie ma co się przejmować. Pomierzę jeszcze te ciśnienie i zobaczymy, co lekara powie.

Wolałabym w grudniu, niż w listopadzie urodzić.
Nad imieniem medytujemy.

Pewnie za 2-3 tygodnie już będzie z nami.
Pokój dziecięcy w 0,5% zrobiony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz