Miało być drzewko na ścianie w dziecięcym, ale że na razie jeszcze mieszka tam współlokator i nie ma dziecięcego, maluję drzewko na blejtramie.
Okleiłam pudełko na papiery, prasę i papierowe tutoriale na temat dziecka.
Boże, jak pragnę już wszystko mieć zapięte na ostatni g.! Niby już mamy większość rzeczy, ale jeszcze ciągle co . Torba też nie do końca spakowana.
Jutro rozejrzymy się za łóżkiem. I do hurtowni po pieluchy, może karuzelę, jeśli będzie taniej, niż na allegro. I ładniejsze.
Mamy zamrożone pieniądze na samochód. Nie mogę się doczekać półek na ksiązki. Tak naprawdę to już trochę zwątpiłam, że je zainstalujemy. Nie mam siły chodzić po sklepach, obliczać, mierzyć ścian, robić projektu.
Tak naprawdę nawet mi się daleko spacerować już nie chce, 10 minut w jedną stronę to już trochę niebardzo mi się widzi.
Do dupy mi się oddycha. Czasami jak leżę nawet na lewym boku, muszę się poderwać w tryb siedzący, jak wampir, który dostał kołkiem w serce, z odgłosem przywróconego do życia zombie. Czy zombie można przywrócić do życia? Może panikuję, ale trochę się boję, że umrę albo niedotlenię dziecka. Szczególnie w nocy, jak już nie wiem, jak leżeć, żeby mi powietrze krążyło.
Brzuch się opuścił trochę. Obstawiam początek grudnia. Innym razem połowę grudnia. A jak M. gdzieś wychodzi, to mogę się założyć o 5zł, że pewnie odejdą mi wody, jak go nie będzie w pobliżu.
Zamówiliśmy od przyjaciół samochód w razie czego. Jak zacznę rodzić, to pożyczymy, obojętnie o której godzinie. Lepiej się z tą świadomością czuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz