Dziś zdecydowaliśmy się na wózek od znajomego Rodziców Chłopaka. Jest lekki, zwrotny (wózek, nie znajomy), ma dobre resory. Koła ma amortyzowane i pompowane. Jest możliwość zamontowania fotelika samochodowego. Wózek też może się transformować w spacerówkę i w wózek z gondolą (
taki). Ślady użytkowania szczątkowe. W zestawie ma torbę na akcesoria i miejsce na zakupy. Pokrowce na gondolę i spacerówkę. Śpiworek. Wózek tenże przerósł moje oczekiwania. Może jedyną wadą jest to, że nie można przekładać rączki bodajże, żeby dziecko jechało przodem do kierunku jazdy. Chyba, jeszcze tego nie testowaliśmy. Dostajemy go za pół ceny, dodatkowo gratis nosidełko (
takie) z przeciwdeszczowym daszkiem, przewijak, a w niedalekiej przyszłości wór ubranek i łóżeczko w kolorze przecieranego białego.
Pojechał do Rodziców Chłopaka, bo u nas nie ma za wiele miejsca. Tam jest też, póki co, kojec, podgrzewacz do mleka i wór grzechotniko-gryzaczków.
A teraz o piciu herbat i natręctwach, irytacjach, walce o pozycję w stadzie, wymaganiach i lepieniu gniazda
Opiłam się dziś herbat, rano byłam u Izy i jej małej Antosi. Dostałam trochę ubrań ciążowych. Rany, wszystko dostajemy. Potem u znajomego Rodziców Chłopaka (,,mam takie meble za 20 000 zł z Paryża, a tu balkony bla bla bla" - swoją drogą jestem pełna podziwu dla samodzielnie uczynionych szafek na buty, potem z godzinę rozkminiałam ich mechanizm i zaczęłam już myśleć, że to wcale nie takie trudne i gdybym się uparła, to bym też zaprojektowała do nas do domu taką szafkę i olśniło mnie, że w sumie gdyby ktoś mi pokazał, jak obsłużyć pilarkę, to dam radę zrobić mebel. Potem tylko wyheblować, zabejcować albo polakierować. Prościzna. I w ogóle mam od jakiegoś czasu jazdę na totalny remont mieszkania, a przynajmniej wzięło mnie, żeby na razie odmalować drzwi w mieszkaniu, odświeżyć dwa pokoje farbą, widzę, że by warto zetrzeć starą bejcę z biblioteczki, stołu i farbę z szafy i generalnie odświeżyć te meble. I zwracam ostatnio uwagę na jakieś takie domowe rzeczy do ogarnięcia na granicy z nerwicą natręctw, że klamka (w domu Babci) jest pod innym kątem, niż powinna, jakieś rączki od patelni latają, zaczep od zasłony nie łapie materiału, etc. Jakieś parę miesięcy temu nawet wypisałam listę z irytującymi mnie rzeczami w domu i już nawet, ku mej satysfakcji, trzy są skreślone, czyli prysznic nie lata i mamy większy kosz na śmieci jak cywilizowani ludzie i szufelkę ze zmiotką. Ach, jakbym chciała zrobić szafkę pod nasze sprzęty RTV! Widzę ją nawet oczami duszy, czuję pod opuszkami palców ledwie wyczuwalną fakturę drewna, a dizajn jej cieszy oko tak, że aż nie chce się patrzeć w telewizor, tylko na nią.
Aj dobra, następna herbata była u Babci (cotygodniowa ryba morska), a ostatnia u Rodziców Chłopaka. Moi Rodzice oszaleli i zapragnęli do nich przyjechać, żeby zobaczyć wózek. Przyjechali, zobaczyli go w każdej możliwej postaci, zapiali z zachwytu, wymądrzali się wszyscy po kolei, co do czego, opili lekko zakup. Może to i za wcześnie, bo zapłacimy za 2 tygodnie. No ale - każda okazja jest dobra. Pod koniec imprezy zaczęli się rozwodzić, że może niech nasz współlokator jeszcze zostanie do marca, to nam pokryje czynsz, ha ha ha, jak to z dzieckiem, nie nie nie, jak śpiewała Beata Kozidrak, mówię, ledwo mieścimy się w jednym pokoju, potrzebujemy drugiego, nie ma gdzie wstawić łóżeczka, iiii łeee a my w waszym wieku to wszyscy na dziesięciu metrach mieszkaliśmy i było dobrze, a ja: taaak, i wasze dzieci miały piękne wózki z ceraty, to może my też powinniśmy, a w ogóle to my mamy swoje pomysły, i musimy gdzieś pracować, a nie wśród pieluch się kisić i odetchnienie potrzebne jest. Ucichło na moment, ale zaraz: ale to dojdzie troska, zawsze to się myśli o dziecku. Obieram sobie morelę, bo już zaczyna mnie to wpieniać. Ale wiecie, że w grudniu to musicie mieć odłożone trzy tysiące? Jezusmaryja. Bo nigdy nie wiadomo, co będzie potem, bo na pewno jeszcze nie myślicie. Tak, młodzi to tylko, żeby do jutra przeżyć. Gdybym trzymała widelec, na pewno by mi się wygiął. Staram się, żeby moja mimika nie wyrażała tego, co sobie zaczęłam myśleć i zatkałam się czekoladką, ale przełknęłam i trzeba było orzec na forum i do publicznej wiadomości, że JESTEŚMY DOROŚLI I NIE JESTEŚMY LEKKOMYŚLNI, MAMY POJĘCIE, ŻE BĘDZIEMY MIEĆ DZIECKO I MYŚLIMY O TYM, ŻE MAMY WOLNE ZAWODY I NALEŻY MIEĆ ODŁOŻONE PIENIĄDZE ORAZ MAMY PLANY DALEKOSIĘŻNE I WIERZYMY, ŻE ŚWIAT NIE SKOŃCZY SIĘ W 2012 ROKU i nie muszą nam tu swoich mądrości dziadków za każdym razem obwieszczać, bo i tak zrobimy po swojemu. Wysłuchamy, ale bez wielkiego entuzjazmu, raczej dla świętego spokoju, żeby dziadek myślał, że na coś się przydaje. Jeszcze każdy głosem mędrca tłumaczy, by wszyscy słyszeli o mechanizmach nowoczesnego wózka, który nie jest z ceraty i składa się-tak-i-tak, a potem robi się klik i sru. Wszyscy są najmądrzejsi, więc niech w tej mądrości dadzą nam spokój. W ogóle boję się, że Rodzice nasi są tak podjarani, że będą nam go rozpieszczać i jakieś błędy wychowawcze nastaną. Albo jeszcze będą się wtrącać strasznie, jak dziś. Dobrze, że im powiedziałam pod koniec dnia. Teraz trzeba będzie im powtarzać, żeby się utrwaliło, bo mnie krew zaleje. Brr. Przyjdą, przejmą nad nim i nad nami jakąś kontrolę i będą nas jeszcze uczyć, jak do piersi dziecko przystawiać i ile musimy mieć pieniędzy. Chryste. Zmęczyli mnie okrutnie. No ale trzeba jak najwcześniej im wypleniać takie pomysły ingerencji, żeby im nie weszło w nawyk. Niech się cieszą, ale działają umiarkowanie. Mieli swoje dzieci i pole do popisu. Jeeeny.